Rumunia – Kultowe trasy motocyklowe
Dla większości motocyklistów Rumunia kojarzy się z Trasą Transfogarską (Transfăgărășan) i Transalpiną. Nasz plan oczywiście również zakładał te punkty.
Wjeżdżając na motocyklu do Rumunii trzeba się przestawić i…
przyzwyczaić do obyczajów panujących na drodze. Zatrzymać można się wszędzie i o każdej porze. Ograniczeń prędkości raczej brak. Podobnie jest z zakazami wyprzedzania. Co chwilę słychać trąbienie innych uczestników ruchu. Nie jest to tak jak u nas oznaką, że coś się dzieje na ulicy – kierowcy w Rumunii po prostu tak się pozdrawiają. Na drodze odczuwa się nieład i panujący chaos. Po pewnym czasie jednak można wpaść w ich rytm. Dziwnym trafem nie ma wypadków i wszystko ma swój jakiś ukryty sens.
Drogi w Rumunii są wąskie i kręte, oraz bardzo często połatane, co daje efekt nierówności. Taka nawierzchnia może być niekomfortowa dla motocykli sportowych, jednak dla naszych turystycznych enduro nie sprawia żadnych problemów. Pojawiają się też drogi z nowym asfaltem, który ma zdecydowanie lepszą przyczepność niż nasz asfalt w naszym kraju.
Ruch na drogach międzymiastowych jest dość duży, więc ciężko się wyprzedza nawet motocyklem. Ma się wrażenie, że wszyscy właśnie w tym momencie wyjechali na ulice. Na drodze można spotkać przeróżne pojazdy: od furmanki, przez ciągniki, aż po kilkuletnie łady, czy kilkudziesięcioletnie dacie. Czasem widać nowe spod igły Audi czy Mercedesy. Rower czy stary skuter wiozący worki zboża to też norma. Pieszych i zwierząt na ulicy też sporo.
Wjeżdżając do Rumunii kierujemy się na jedną z obowiązkowych tras w tym kraju: Transalpinę, czyli potoczną nazwę drogi krajowej DN67C.
Transalpina przecina z północy na południe drugie co do wysokości pasmo górskie rumuńskich Karpat. Droga łączy miasta Sebes i Novaci.
Robi się wysoko. Uszy zatykają się od spadającego ciśnienia, bo Transalpina to najwyżej położona droga Rumunii – w szczytowym punkcie osiąga 2145 metrów n.p.m.
Wysokość ma przełożenie na temperaturę. Zatrzymujemy się i ubieramy cieplejsze rękawice. Jest tylko 9,5 stopni C (w dolinie było 28 stopni C!)
Droga jest dość wąska, na zakrętach trzeba uważać, by z naprzeciwka nie zderzyć się z nadjeżdżającą osobówką. Niestety kierowcy mają to do siebie, że „ścinają” zakręty, wiec trzeba się mieć na baczności.
Ostatnimi czasy trasa ta stała się punktem atrakcji również dla turystów, dlatego nie brakuje tu ulicznych sprzedawców. Na straganach można też zobaczyć dużo wyrobów regionalnych, ale w większości to jednak chińszczyzna. Rumunia to biedny kraj, więc każda forma zarobku jest dobra.
Dalej kierujemy się na drugą obowiązkową motocyklową trasę, czyli Transfogarską – potoczna nazwa drogi krajowej DN7C.
Droga mierzy ok 150 km i w najwyższym punkcie ma 2034 metrów n.p.m. Została zbudowana w 1974 roku.
Na trasie przejeżdżamy przez wiadukty i tunele. W najwyższym punkcie znajduje najdłuższy tunel w Rumunii o długości 884 m, który przecina łańcuch górski Karpat.
Ze względu na niebezpieczne zakręty na drodze obowiązuje ograniczenie prędkości do 40 km/h. Z powodu zalegających śniegów droga ta w okresie od października do maja jest nieprzejezdna.
Rumunia to nieograniczona liczba tam. W górach można je spotkać dosłownie co kilkadziesiąt kilometrów. Niestety mnogość turystów ma swoje minusy, widać w niektórych miejscach pozostawione śmieci, które nie sprzątane zostają w tych pięknych miejscach na długo.
Aby przejechać trasy Transalpina i Transfogarska, dobrze jest przeznaczyć co najmniej 3 dni. Nie chodzi tu tylko o ograniczenie prędkości, ale o mnogość zapierających dech w piersiach widoków, które zachęcają by co chwilę zatrzymać się i uwiecznić je na zdjęciu. Oczywiście przejazd przez te trasy jest możliwy w krótszym czasie ale po co się spieszyć jeśli za każdym zakrętem możemy doświadczać pięknej przyrody. Oprócz tych dwóch kultowych tras ułożonych południkowo, bardzo ciekawe są drogi, które łączą je poprzecznie. Dodatkowo, jeśli jesteście amatorami poruszania się po „mniej” asfaltowych drogach – ten rejon okaże się dla nas rajem!