Serbia – nocowanie w Parku Narodowym Uvac
Po Rumunii czas nas gonił, mieliśmy w planie na szybko zobaczyć rezerwat Uvac w Serbii i dalej kierować się do Czarnogóry. Dość bogate opisy rezerwatu Uvac, jako atrakcji turystycznej Serbii nie znalazły jednak odzwierciedlenia w lokalnym oznakowaniu dróg.Jechaliśmy bardzo ładną drogą nr 21 od miasta Ivanjica. Nigdzie, dosłownie NIGDZIE nie znaleźliśmy ani jednego drogowskazu do owego miejsca (google maps w tym przypadku również nie pomogły). Czujemy, że to może być blisko, ale drogi, które odbijają od asfaltowej trasy to polne dwukoleinowe ścieżki. Kontynuujemy jedynym asfaltem (droga nr 21).
Za kolejnym zakrętem nad brzegiem Jeziora Sjeničko przed nami pojawia się coś w rodzaju piknikowej wiaty z kilkoma osobami przy stole, a obok zaparkowane nowe BMW 5 na niemieckich numerach. Myślimy – fajnie zapytamy niemieckich turystów o drogę. Po zaparkowaniu okazuje się, że przy stole siedzi pięciu młodych lokalnych chłopaków i jeden starszy dziadek. Siedzą i piją domową rakiję. Pytamy o Uvac, w odpowiedzi dostajemy kieliszek do wypicia. Młode miejscowe chłopaki pracujący, na co dzień w Hamburgu (?) okazali się bardzo weseli i pomocni wskazując chwiejącą ręką pobliskie wzgórze i polną drogę. Pytamy czy tam jest schronisko, i czy będziemy mogli coś zjeść? Odpowiadają yes, yes… you have to go there, it’s very beautiful”. Skręcamy ostro w prawo i jedziemy. Polna dróżka ostro w górę przy zachodzącym słońcu już nie stanowi takiego wyzwania po całym dniu spędzonym w rumuńskich górach. Po dojechaniu na szczyt wzgórza nie możemy uwierzyć w to co widzimy. W dolinie wysokie skalne kręte koryto zielonej rzeki Uvac.
Co więcej nad jej szerokim rozlewiskiem widać coś jakby camping. Kolejny raz jest pięknie! Nie spodziewaliśmy się takiego widoku. Zjeżdżamy w dół, ale dojazd to stroma, piaszczysta droga z głębokimi koleinami. Żadne z nas nigdy tak ostro nie zjeżdżało w dół z pełnym załadunkiem. Skończyło się na tym, że męska część naszej ekipy zjechała z ostatniego zbocza nad jezioro, a damska postanowiła zrobić sobie spacer.
Postanowiliśmy, że zostajemy tu na noc. Rozłożyliśmy namiot, szybka kąpiel w jeziorze i zapoznanie się z miejscowymi. Okazuje się, że to nie camping, a środek rezerwatu. Można tu biwakować do woli, należy tylko opłacić bilet wstępu, który kosztuje symboliczne kilka złotych.
Warto to zobaczyć i zostać na co najmniej jeden pełny dzień, ponieważ miejscowy „Park Ranger” chętnie oprowadzi motorówką po niezwykłej rzece, przewiezie terenówką, pokaże najciekawsze atrakcje no i oczywiście poczęstuje domową rakiją.
Świetna wyprawa, cichutko żałuję że kupiłem RT 🙁
Gdzie na oko znajduje się ten kemping? 🙂
Jak powiększysz Google mapę na w artykule to wyświetli Ci się „Kamp na Sjenickom jezeru” – Ledena pecina. To właśnie tam