Trochę na motocyklu trochę na pieszo, czyli długi weekend w górach
Długi weekend czerwcowy spędzamy w Gorcach. Początek wyprawy to mała dawka adrenaliny i sprawdzenia swoich sił podczas noclegu pod namiotem. Nic by w tym nie było takiego nadzwyczajnego gdyby nie to, że postanowiliśmy przenocować na dziko gdzieś w szczerym polu czy pod lasem. Dopiero na kolejne noce zarezerwowaliśmy kwatery.
Z Warszawy wyjechaliśmy jak zwykle spóźnieni, bo dopiero około godziny 19:00, tak więc niewiele zostało nam jazdy w czasie dnia. Zaczyna się długi weekend więc wyjazd z Warszawy to ogromne korki. My na moto, więc dajemy radę przyśpieszyć i przeciskamy się między samochodami. Z kuframi trochę trudniej ale jedziemy. Dalej szybki przejazd ekspresówką do Radomia i kierunek Kielce. Podczas połowy drogi towarzyszyła nam para motocyklistów również na BMW F800GS, którą pozdrawiamy.
Mijamy Kielce, pogoda na razie dopisuje więc jedzie się nam całkiem przyjemnie. Umilamy sobie jazdę rozmawiając przez nowo nabyty interkom. To jest również test dla niego, bo montowany w naszych kaskach był dzień wcześniej. Prognoza pogody się nie sprawdza, wjeżdżamy na mokre odcinki dróg. Okazuje się, że padał deszcz i mamy wrażenie, że gonimy go ponieważ robi się coraz bardziej mokro. Na szczęście nie trwało to zbyt długo i znowu jest sucho. Mija 23:00, zaczynamy rozglądać się za miejscem na nocleg. Szukamy bocznych dróg z dala od zabudowań, czyli idealnego miejsca na rozbicie namiotu. Jest zupełnie ciemno, więc nie jest to takie proste. Mamy wrażenie, że znaleźliśmy. Wjeżdżamy w pierwszą drogę – wszędzie zboże. Wjeżdżamy w drugą i natrafiamy na pole z krzakami porzeczek. Chwila zastanowienia i postanawiamy, że to właśnie tu przenocujemy. Rozkładamy namiot przy świetle księżyca, także czołówki są prawie zbędne. Zmęczeni szybko zasypiamy.
(opis fotografii: poranek w krzakach czarnej porzeczki)
Kolejny dzień poświęcamy na dojazd do Ochotnicy Górnej (Jamne). Szybkie rozpakowanie bagaży, kolacja i spanie. Postanawiamy się wyspać i zregenerować siły, bo następny dzień planujemy spędzić cały na nogach.
Budzimy się rano i wyruszmy. Przed nami trasa na Turbacz, czyli około 13 km w jedną stronę po górach. Wychodzimy doliną Jamnego, kierujemy się do zielonego szlaku prowadzącego na najwyższy szczyt gór Gorce. Trasa nie jest łatwa i jest gorąco, ale malownicze widoki wynagradzają trud.
Co jakiś czas zatrzymujemy się na regenerację sil i uzupełnienie wody. Po około 4 godzinach osiągamy nasz cel – Turbacz – 1310 m.n.p.m. Zatrzymujemy się w schronisku na Turbaczu na posiłek i odpoczynek. Stąd rozpościera się piękny widok na Tarty.
Zastanawiamy się czy schodzić tą samą trasą czy inną – znacznie dłuższą. Dla urozmaicenia, wybieramy dłuższą. Przed nami kolejne kilometry. Wracamy czerwonym szlakiem i kierujemy się na Przełęcz Knurowską. Szlak okazuje się jeszcze bardziej wymagający, stromy i bardziej męczący. Co ciekawe oznaczony jest również jako szlak rowerowy.
Jest późno, schodzimy do Przełęczy Knurowskiej. Przed nami do domu jeszcze około 10 km asfaltem, więc postanawiamy złapać stopa. Piąty czy szósty samochód zatrzymuje się. Jest fajnie, jedziemy starym golfem trójką z miejscowymi, z radia dochodzą regionalne piosenki. Przy okazji mamy możliwość pogadania i popytania jak się tu mieszka. Po milej przejażdżce dojeżdżamy do centrum Ochotnicy Górnej i pozostaje nam jeszcze tylko 3 km asfaltem na kwaterkę w Jamnym.
Ten dzień to ponad 20 km chodzenia po górach, z pięknymi zapierającymi dech w piersiach widokami. Pomimo bolącego każdego centymetra na naszych nogach, wracamy zadowoleni i uśmiechnięci. Dochodzimy do wniosku, że miło jest czasem urozmaicić sobie czas i dla odmiany zostawić motocykl na rzecz innej aktywności. Pytanie tylko czy jutro uda nam się wstać z łóżka, bo zakwasy będą pewnie bolesne.
A oto nasz track
Następnego ranka, czujemy skutki górskiej wędrówki. Nogi bolą więc robimy objazdówkę po okolicy na motocyklach. Posileni obfitym śniadaniem, przygotowanym z domowej roboty składników przez naszą gospodynię, wyruszmy.
Opróżniamy kufry. Jedziemy przez Ochotnicę Górną, Studzionki i Przełęcz Knurowską do Niedzicy nad Jezioro Czorsztyńskie. Droga z Przełęczy Knurowskiej do Knurowa to wspaniale miejsce dla motocyklistów. Na krótkim odcinku ok. 5 km są aż 34 zakręty o różnym promieniu.
Jest to obowiązkowa trasa dla wszystkich motocyklistów będących w pobliżu. Do Niedzicy południową stroną Jeziora Czorsztyńskiego prowadzi bardzo widowiskowa górska droga z kilkoma serpentynami.
W Niedzicy oglądamy zamek, spacerujemy deptakiem i wchodzimy na zaporę. Budowa tego zbiornika wodnego trwała 27 lat i wymagała przesiedlenia kilku wsi, ale jezioro (właściwie zalew) jest bardzo malowniczym obiektem i atrakcją turystyczną regionu.
Następnie kierujemy się do Szczawnicy. Aby objechać cały zalew jedziemy przez Sromowce do Czorsztyna. Trasa ponownie biegnie serpentynami. Dojeżdżamy do Szczawnicy. Chcemy przebić się przez góry na drugą stronę do Piwnicznej, ale niestety nie dajemy rady ze względu na Park Narodowy i zakaz ruchu.
Wracamy do Szczawnicy, zostawiamy motocykle i wjeżdżamy wyciągiem krzesełkowym na Palenicę. Decydujemy się na zjazd saneczkami, przez co wracamy na wyciąg z bananem na twarzach.
Tak wyglądała nasza trasa tego dnia.
Po mile spędzonym dniu kierujemy się do domu. Jutro powrót do Warszawy…