Bałkany od kuchni
Od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się jak spędzić lato. Był początek lipca, kiedy nasz znajomy zaproponował nam spontaniczny wyjazd na Bałkany, ot na tydzień. Niewiele myśląc w pracy złożyliśmy wnioski urlopowe i zaczęliśmy szybkie przygotowania. W końcu żadne z nas nie było do tej pory w tych rejonach więc była to doskonała okazja by zobaczyć jeden z najbardziej obleganych kierunków motocyklowych. ostatecznie pojechaliśmy w cztery osoby na czterech motocyklach: my i dwóch naszych kolegów.
Nasza wyprawa przebiegała przez 12 państw:
Polska->Słowacja->Węgry->Rumunia->Serbia->Macedonia->Albania->Czarnogóra->BIH->Chorwacja->Węgry->Słowacja->Czechy->Polska.
Głównym naszym celem był dojazd do podobno najpiękniejszego miejsca w Macedonii, czyli jeziora Ohrid. Tam planowaliśmy 1 dniowy odpoczynek, a później jazdę serpentynami po pozostałych zaplanowanych krajach.
I tak było, przynajmniej na starcie naszej wyprawy. Ale o tym dalej.
Przygotowani do podróży wyruszyliśmy wczesnym rankiem z Warszawy.
Może po nas nie widać, ale podobno jesteśmy łasuchami. Jeśli już tak nas postrzegają to postanowiliśmy, że poza delektowaniem się jazdą na motocyklach będziemy też próbować lokalnego jedzenia.
A przystanków na fascynowanie się jedzeniem było dużo.
I tak na przykad w Serbii zajadaliśmy się szaszłykami przygotowanymi na grillu. Pysznym chlebkiem przypominającym pomieszanie naszego białego pieczywa z gąbczastą pitą. Trzeba przyznać, że było to całkiem smaczne.
W Serbii właśnie po raz pierwszy jedliśmy sałatkę szopską, która tak nam zasmakowała, że towarzyszyła nam przez całe Bałkany. Bardzo prosta do przygotowania i przepyszna. Dla zainteresowanych podaje składniki: pomidor, ogórek, cebula i ser bałkański. Godna polecenia!
Po minach widać, że nam smakowało.
Z bardzo smacznych potraw, o których musimy wspomnieć jest bałkański omlet z warzywami. Pięknie wygląda a jeszcze lepiej smakuje. Połączenie świeżej papryki, cukinii ze smażonymi jajkami to jest coś co wydaje się w Polsce rzadkością. W zestawie z sałatką szopską, smakuje rewelacyjnie!
Takie obfite śniadanie przed całodzienną jazdą na motocyklu to dla nas podstawowa rzecz.
Będąc w Albanii w mieście Kukes mieliśmy okazję spróbować potrawy przyrządzonej przez lokalnego kucharza.
Nie znamy albańskiewgo, więc z menu, które dostaliśmy niewiele udało sie zrozumieć. Zamówiliśmy na chybił trafił i sami do końca nie byliśmy pewni co będziemy jeść. tym bardziej zniecierpliwieni czekaliśmy na posiłek.
Bardzo zabawne było to, że po złożonym zamówieniu nasz kelner i zarazem właściel lokalu co chwilę wychodził „na spacer” by kupić składniki na nasz obiad. Wtedy sądziliśmy, że okej będziemy czekać jakieś dwie godziny na obiad, ale przynajmniej wszystko będzie świeże.
Niestety, rozczarowaliśmy się.
Właściel najwyraźniej podczas smażenia frytek zapomniał wymienić olej i „fura” smażonych ziemniaków, którą zamówiliśmy nie nie była pierwszej świeżości.
Nieświeże frytki wynagrodził nam szaszłyk – prawdopodobnie z baraniny, do tego tofu i biały serek skropiony cytryną. Trzeba przyznać, że potrawa jako całość nie powalała na nogi, ale ostatecznie było w porządku. Cena tez była przystępna.
Biorąc pod uwage okoliczności jakie nam towarzyszyły podczas jedzenia, można uznać że dobrze że w ogóle przeżylismy ten posiłek. Ale to dłuższa historia opisana w innym poście…
Były dni, kiedy odstawialiśmy kuchnię lokalną na bok, by zadowolić się i nie zapomnieć jak smakuje wszechobecny fast food.
Tym razem padło na pizze. Trzeba przyznać, że pizza pizzą ale klimat i atmosfera robią swoje. Ciepło, fantastyczne towarzystwo i szum fal dochodzących znad Adriatyku naprawdę robią wrażenie. Nie mogliśmy się oprzeć, by po kolacji wybrać się na spacer po pięknej piaszczystej czarnogórskiej plaży.
To dopiero początek naszych kulinarnych przygód na Bałkanach. Ciąg dalszy nastąpi podczas naszych kolejnych wypraw.